Malina Prześluga - Nie ma
Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy
Reżyseria: Paweł Kamza, muzyka i przygotowanie wokalne: Andrzej Janiga. Występują: Ewa Galusińska, Małgorzata Patryn, Anita Poddębniak, Magda Skiba, Małgorzata Urbańska, Rafał Cieluch, Robert Gulaczyk.
WTW | Scena na Strychu
Wiedziałam, że chcę napisać o wsi. W dość prosty i umowny sposób zderzyć się z mitem. Zaczęłam o wsi czytać, wszystko jak leci, reportaże [mój ojciec kiedyś był reportażystą polskiej wsi], artykuły, foldery agroturystyczne, książki – choć książek o polskiej wsi właściwie nie ma. Parę razy, przy okazji będąc poza miastem, zawitałam w wiejskie strony, świadomie – myśląc o tekście – ale wciąż jako przybysz z zewnątrz, turystka. Dowiedziałam się z tych poszukiwań jednego – nie ma dziś jednoznacznej prawdy o polskiej wsi, a widz teatralny, a więc mieszkaniec miasta, jest nie tylko tej prawdy pozbawiony, jego się do niej siłą nie dopuszcza! Wieś dziś postrzegana jest dwojako – jako źródło wszelkiej zarazy, głupoty, plugastwa, zwyrodnienia, patologii, biedy, prostactwa, obciachu i nieszczęścia – jako miejsce, z którego trzeba uciekać, którego należy się bać lub z którego można się śmiać – taki Dom zły. Albo jako upragniony azyl, umajona idylla z kurką, kózką, konikiem, mlekiem od krowy, świergotem ptaszków i zapachem siana – czyli przedmiot pożądania klasy średniej ciężko pracującej – domek na wsi, dacza, wieś weekendowa, wieś prozdrowotna, ratunek od zła tego świata. I choć moje korzenie są we wsi, choć wspomnienia z dzieciństwa wokół niej krążą, nie mam dziś prawa pisać o niej prawdy – nie znam prawdy! Napisałam więc czystą nieprawdę, opartą na pseudorealnych problemach i pseudorealnych postaciach, zbudowaną tak, by z jednej strony pod prawdę się podszywała, z drugiej jednak obnażała, jak płaskie i pozbawione szacunku jest dziś myślenie o wsi. Pseudorealizm, tak jednym słowem nazwałabym wytrych do tego tekstu [Malina Prześluga].
fot. BTW photographers Maziarz Rajter
Reżyseria: Paweł Kamza, muzyka i przygotowanie wokalne: Andrzej Janiga. Występują: Ewa Galusińska, Małgorzata Patryn, Anita Poddębniak, Magda Skiba, Małgorzata Urbańska, Rafał Cieluch, Robert Gulaczyk.
WTW | Scena na Strychu
Wiedziałam, że chcę napisać o wsi. W dość prosty i umowny sposób zderzyć się z mitem. Zaczęłam o wsi czytać, wszystko jak leci, reportaże [mój ojciec kiedyś był reportażystą polskiej wsi], artykuły, foldery agroturystyczne, książki – choć książek o polskiej wsi właściwie nie ma. Parę razy, przy okazji będąc poza miastem, zawitałam w wiejskie strony, świadomie – myśląc o tekście – ale wciąż jako przybysz z zewnątrz, turystka. Dowiedziałam się z tych poszukiwań jednego – nie ma dziś jednoznacznej prawdy o polskiej wsi, a widz teatralny, a więc mieszkaniec miasta, jest nie tylko tej prawdy pozbawiony, jego się do niej siłą nie dopuszcza! Wieś dziś postrzegana jest dwojako – jako źródło wszelkiej zarazy, głupoty, plugastwa, zwyrodnienia, patologii, biedy, prostactwa, obciachu i nieszczęścia – jako miejsce, z którego trzeba uciekać, którego należy się bać lub z którego można się śmiać – taki Dom zły. Albo jako upragniony azyl, umajona idylla z kurką, kózką, konikiem, mlekiem od krowy, świergotem ptaszków i zapachem siana – czyli przedmiot pożądania klasy średniej ciężko pracującej – domek na wsi, dacza, wieś weekendowa, wieś prozdrowotna, ratunek od zła tego świata. I choć moje korzenie są we wsi, choć wspomnienia z dzieciństwa wokół niej krążą, nie mam dziś prawa pisać o niej prawdy – nie znam prawdy! Napisałam więc czystą nieprawdę, opartą na pseudorealnych problemach i pseudorealnych postaciach, zbudowaną tak, by z jednej strony pod prawdę się podszywała, z drugiej jednak obnażała, jak płaskie i pozbawione szacunku jest dziś myślenie o wsi. Pseudorealizm, tak jednym słowem nazwałabym wytrych do tego tekstu [Malina Prześluga].
fot. BTW photographers Maziarz Rajter





